• 20 kwietnia 2024
  • Imieniny:  Czeslawa, Agnieszki, Mariana

Historia Brata Alberta

W 1997 r. na ekrany polskich kin wszedł wyjątkowy film -  „Brat naszego Boga”, w reżyserii Krzysztofa Zanussiego, który był  adaptacją dramatu noszącego ten sam tytuł. Dzisiaj tylko niewiele osób pamięta, że  jego autorem jest Karol Wojtyła, Św. Jan Paweł II. Utwór powstał w latach  1944-1950. , kiedy przyszły Papież był jeszcze skromnym wikarym. Obchodzimy Rok Świętego Jana Pawła II. Wydaje się, że warto z tej okazji przypomnieć wywiad z twórcą filmu przeprowadzony  dla jednej z małopolskich gazet, który,  mimo upływu czasu, wydaje się być nadal bardzo aktualny. „Brat naszego Boga” to  utwór  o istnieniu dwóch powołań w jednym człowieku. Wybitny malarz, Adam Chmielowski  musi dokonać wyboru między sztuką, a posłannictwem Bogu.    Talent malarski i kariera artysty, którą porzucił, wybierając bezwzględne ubóstwo i posługę ludziom najbardziej społecznie upośledzonym, a przede wszystkim wewnętrzna duchowa przemiana, to podstawowe tematy tej poruszającej sztuki. Karol Wojtyła bardzo wcześnie dostrzegł w Adamie Chmielowskim wzór do naśladowania. Już jako Jan Paweł II  w książce „ Dar i Tajemnica ” pisał o Bracie Albercie: „Dla mnie jego postać miała znaczenie decydujące, ponieważ w okresie mojego własnego odchodzenia od sztuki, od literatury i od teatru, znalazłem w nim szczególnie duchowe oparcie i wzór radykalnego wyboru drogi powołania”. Jan Paweł II kanonizował Brata Alberta 12 listopada 1989 roku.

 

Rozmowa z Krzysztofem Zanussim, reżyserem filmu „Brat naszego Boga”

Co zadecydowało, że zainteresował się Pan Dramatem Karola Wojtyły?

Jest to jeden z nielicznych utworów naszej literatury, który opierając się na historii Polski ma tak uniwersalny wymiar, a w związku z tym, może być wszędzie czytelny, co w przypadku filmu ma decydujące znaczenie. Dlatego nie mogę zrozumieć, że kiedyś redaktorka pewnego znanego wydawnictwa reprezentującego światły i otwarty katolicyzm, otrzymawszy tekst od nikomu nieznanego wikarego wrzuciła go do kosza. Przecież „Brat naszego Boga” ma ma o wiele bardziej uniwersalny charakter niż utwory Kossak – Szczuckiej czy Zawieyskiego.
        
 Czy ta historia ma jeszcze jakieś znaczenie dzisiaj?

Tak, bo pokazuje jak szalenie łatwo ulec takich koteryjnym wartościowaniom zamkniętego środowiska. Myślę, że to niebezpieczeństwo stale ciąży nad katolikami i nie na darmo Jan Paweł II tak tak bardzo ostatnio przestrzega przed zamknięciem, przed tym odruchem, który jakże często wydaje się katolikom tak naturalnym. Zamknąć się we własnym kręgu unikając jakiejkolwiek konfrontacji ze światem. Ten utwór dowodzi, że autor był gotów do konfrontacji, natomiast jego środowisko nie było w stanie tego zauważyć i wyróżnić jego utworu spośród wielu innych. Mówię    o tym po to, by zastanowić się co to znaczy dla nas dzisiaj, jeśli dowiadujemy się, że utwór niewątpliwie tak ważny, został tak łatwo zlekceważony przez krąg światłych, otwartych katolików.

 Dramat o Bracie Albercie napisał człowiek, który sam zdecydował się na porzucenie sztuki, by pójść za głosem powołania.

Nie można zapominać o olbrzymiej roli, jaką postać Brata Alberta odegrała w życiu Karola Wojtyły. Pisał przecież o tym w „Darze i Tajemnicy” - „(...) znalazłem w nim duchowe wsparcie i wzór radykalnego wyboru drogi powołania (...)”. Chmielowski był świetnym malarzem, tylko, że on się w tym nie odnalazł. Zapłacił bardzo wysoką cenę za to, żeby na końcu uzyskać poczucie odnalezionej drogi. Wszyscy byli przeciwko niemu; nawet zakonnicy się buntowali, żebracy byli niezadowoleni. Przecież on nie miał żadnego namacalnego sukcesu zresztą brak akceptacji ze strony świata wydawał mu się w tej sytuacji zupełnie oczywisty. Zyskał jednak niezachwianą pewność, że poddał się miłości czyli powołaniu. Karol Wojtyła w swojej sztuce mocno akcentuje to, że każda droga życiowa jest inna. Widocznie jest to zwłaszcza w postaci Huberta, który chce iść cudzym śladem. Dowiaduje się od  Brata Alberta , że że jest niemożliwe, że każdy musi przejść przez własny mrok i dojdzie tam, gdzie Bóg go prowadzi. Jest to znowu odniesienie do opatrzności dla której nie ma jednej drogi dla wszystkich.

Powiedział Pan, że poszukiwanie własnej drogi wiąże się z cierpieniem. Adam Chmielowski przeżył głębokie załamanie nerwowe. To była ta cena?

Ludzie, którzy w swojej pasji, w swojej wrażliwości mocno odbiegają od przeciętnej często w swoim życiu przechodzą takie okresu głębokiego załamania po których przychodzi duchowe odrodzenie. Można to było obserwować w życiu wielu wybitnych mistyków. I to jest fascynujące. Chyba nie ma świętości bez odrobiny szaleństwa. Dzisiaj natomiast modele kultury mocno akcentują przeciętność. Wszystko jest szalenie correct. Jest to afirmacja własnej przeciętności, bylejakości wreszcie. Na tym tle bardzo mi się podoba Brat Albert.

Poszukiwanie własnej drogi wiąże się nierozerwalnie również z wolnością osoby ludzkiej. Dzisiaj, paradoksalne, obserwujemy raczej masową ucieczkę od wolności.

Cały personalizm chrześcijański w centrum stawia przecież niepowtarzalność osoby ludzkiej. Tymczasem społeczeństwo masowe faktycznie  ucieka od tej wolności, jaką niesie ta odrębność, poszukując uniwersalnej i zunifikowanej recepty na szczęście. A Wojdyła z taką jasnością pokazał, że to kompletne złudzenie. Jest on niestrudzonym orędownikiem wolności rozumianej jako ciężkie brzemię, ale nadające człowiekowi godność i wymiar.

Sztuka i film opowiadają o problemach z którymi nasza wspaniała cywilizacja  nie może sobie w żaden sposób poradzić.

Nam się ciągle marzy, że my posługując się rozumem rozwiążemy  wszystkie problemy tego świata, wyeliminujemy zło. Myślę, że dojrzeliśmy do tego zwrotu w historii, kiedy zrozumieliśmy, że ich nie rozwiążemy. Że mamy tylko szukać sposobu, jak w tym świecie odnaleźć własną drogę i własne powołanie. Opowieść biblijna o grzechu pierworodnym mówi o skażeniu natury ludzkiej, które jest wieczne i na które jesteśmy skazani. Wobec tego nadzieja, że my to naprawimy jest tym złudzeniem, które Karol Mark i naziści doprowadzili  do skrajności. Jeżeli się z tym pogodzimy, że jesteśmy skażeni uzyskamy pokorę. Cieszę się, że mój Flm powstał teraz, bo dotyka on spraw z którymi ludzkość męczy się dzisiaj z pewnością bardziej niż to miało miejsce kiedyś, np. w latach 50., kiedy żywiono powszechne przekonanie, że z nędzą i wszelkimi plagami wreszcie się uporamy. Dzisiaj takich złudzeń już nie mamy. Zrozumieliśmy już dobrze, że te słowa ewangelii: „Biednych będziecie mieć zawsze” więcej oznacza, niż się kiedyś wydawało. Wojtyła to rozumiał już wtedy, gdy pisał swój dramat.

To co Pan powiedział oznacza, że wybór jakiego dokonał Brat Albert okazał się jak najbardziej słuszny.

W sztuce i filmie są przedstawione trzy rację. Liberalna – wypowiedziana ustami Maksymiliana Gierymskiego: „Nędza jest skutkiem ludzkiego zaniedbania, człowiek odpowiada tylko za siebie. Nie można odpowiadać za winy innych”. Lewicowa reprezentowana przez Nieznajomego, /postać inspirowana osobą Lenina/, który wzywa do buntu przeciwko niesprawiedliwości społecznej. I racja brata Alberta, która ma charakter mistyczny. Tam nie ma w ogóle pojęcia sprawiedliwości. W płaszczyźnie mistycznej winowajca też ma być kochany. Pijak w rynsztoku też ma być przedmiotem miłości. W jego obliczu ma się odnaleźć Chrystusa. (…) Ja muszę z nimi zostać, muszę się z nimi utożsamić (...) - mówi  brat Albert. Utożsamienie się z żebrakiem jest niezbędnym warunkiem znalezienia ludzkiej solidarności. Jest to esencja chrześcijaństwa, która wznosi się ponad płaszczyznę sędziego i ponad wszystko stawia miłość. Podczas kanonizacji brata Alberta Jan Paweł II  powtórzył to znowu, mówiąc, że solidarność ludzka jest ponad sprawiedliwością i nędza nawet zasłużona nie zwalnia nas od obowiązku niesienia pomocy. Fascynujące, że mimo kilkudziesięciu lat społecznych doświadczeń i eksperymentów nadal jest to aktualne. Róża Luksemburg wyprowadzając się z robotniczej dzielnicy Berlina powiedziała, że jest gotowa oddać życie za robotników, ale nie jest w stanie z nimi mieszkać. Ja ją świetnie rozumiem, jak każdy człowiek, który wie jak niedogodnie jest mieszkać w proletariackiej dzielnicy, a jednocześnie widzę tę granicę, której ona nie pokonała. A to czego wymaga chrześcijaństwo idzie dalej i to właśnie Karol Wojtyła z niezwykłą jasnością opisał w swojej sztuce.


Rozmawiał Krzysztof Mikruta

Fot. Wikipedia     

More Joomla Extensions

POWIAT GORLICKI TO:

110000 MIESZKAŃCÓW
996 KM2 POWIERZCHNI
37 PROJEKTÓW EU
STAROSTWO POWIATOWE W GORLICACH

ul. Biecka 3, 38-300 Gorlice
woj. małopolskie
www.powiatgorlicki.pl
tel.: (018) 353 53 80
fax: (018) 353 75 45
starostwo@powiatgorlicki.pl

Godziny pracy:

Poniedziałek - piątek 7.30 - 15.30

GORLICE

49°39'44.9"N 21°09'39.4"E